Czasami mimo ogólnego dobrostanu, jaki wokół panuje, nie czujemy się szczęśliwi. Rozum analitycznie przetwarza dane i podpowiada: miliony ludzi może jedynie pomarzyć o takim życiu, jakie masz, narzekanie w tej sytuacji jest nie na miejscu. Niełatwo rozumowi nie przyznać racji, niemniej jednak … No w tej chwili, między „powinnam czuć się szczęśliwa/szczęśliwy”, a „czuję się szczęśliwa/szczęśliwy” bywa dystans trudny do pokonania. Dzieje się tak, kiedy niemożliwe jest życie w harmonii całego organizmu. Starożytny kult harmonii nie wziął się z niczego, niemniej jednak był wynikiem poszukiwań, badań i obserwacji. Nasze ciało i psychika, czy w jaki sposób ktoś woli: soma i psyche, muszą współgrać ze sobą budując idealną jedność.
Filozofia życia wellness wychodzi vis a vis osobom, którym ta jedność płata figle. Niektórzy sądzą, że wellness to synonim SPA – nic bardziej mylnego. Spa bywa środkiem do osiągnięcia owego świetnego stanu równowagi psychosomatycznej, do jakiego prowadzi filozofia życia wellness. Nasuwa się pytanie, czy życie w harmonii całego organizmu jest możliwe w XXI wieku? Na 100 procent nie jest sprawą łatwą, ale polecam próbować co najmniej zbliżyć się do doskonałości. Czego wymaga od nas ta filozofia życia? Po pierwsze – słuchania własnego organizmu. Kiedy nauczymy się już słuchać, możemy postawić kolejny krok – odpowiedzieć na to, co usłyszeliśmy. Jak to można zrobić? Odpowiedź jest jedna: z ogromnym skutkiem. Każdy z nas zrobi to po swojemu i prawie każdy sposób będzie odpowiedni, jeżeli oprzemy go na dialogu: ja – mój organizm.